EdukacjaRozmaitości

Maria Miśkiewicz: Zabiegany rodzic działa w trybie zadaniowym

Rozmowa z psycholożką Marią Miśkiewicz, założycielką Butterfly Centrum. Tym razem nasza pani ekspert opowiada o zabieganych rodzicach, zagubionych dzieciach, czyli o syndromie odtrącenia i potrzebie relacji.

Pani Mario, w przestrzeni publicznej coraz częściej mówi się o syndromie odtrącenia. Czym jest to zjawisko z Pani perspektywy, pracując przede wszystkim z osobami dorosłymi?

Maria Miśkiewicz: – Syndrom odtrącenia to nie jest brak opieki czy zaniedbanie w klasycznym rozumieniu. To doświadczenie emocjonalnej niewidzialności — sytuacja, w której dziecko ma zapewnione bezpieczeństwo, zajęcia, obowiązki i warunki, ale brakuje mu kontaktu z rodzicem jako człowiekiem. Często w pracy z dorosłymi spotykam zdania: „Miałam dobre dzieciństwo, ale czułam się jak dodatek do planu dnia.” To bardzo symboliczne. Odtrącenie emocjonalne nie krzyczy — ono milczy. Nie ma spektakularnych form przemocy, jest za to subtelny brak obecności. Dorosły, który trafia do gabinetu, często dopiero po latach zaczyna łączyć swoje poczucie samotności, niepewność w relacjach czy nadmierną potrzebę kontroli z tym, że w dzieciństwie emocje nie miały swojego miejsca. W Butterfly Centrum to psycholożki pracujące z dziećmi widzą ten mechanizm „u źródła”. Ja widzę konsekwencje tego braku w życiu dorosłych pacjentów, których historie często pokazują, jak mocno wczesne doświadczenia relacyjne wpływają na późniejsze funkcjonowanie.

Współcześni rodzice są bardzo zaangażowani organizacyjnie. Dzieci mają treningi, zajęcia i szerokie możliwości. Skąd więc bierze się poczucie emocjonalnej nieobecności rodzica?
– Z tego, że organizacja nie jest relacją. Rodzic może perfekcyjnie zarządzać planem dnia dziecka, logistyką, transportem, a jednocześnie być nieobecny emocjonalnie. Zabiegany rodzic działa w trybie zadaniowym. Dziecko potrzebuje kogoś, kto działa w trybie obecności. Wspaniała psychoterapeutka i publicystka wielu książek, Agnieszka Kozak, pisze, że dziecko potrzebuje być „zobaczone, a nie zorganizowane”. I to jest dokładnie ten punkt: dzisiaj organizacja zastępuje relację, często niechcący. W efekcie mamy paradoks: dzieci mają pełne kalendarze, a jednocześnie puste wnętrza, bo brakuje im zwykłego: „Opowiedz mi o swoim dniu, ja mam dla ciebie czas.”

Jakie sygnały — zarówno subtelne, jak i bardziej widoczne — mogą wskazywać, że dziecko doświadcza emocjonalnego odtrącenia?
– Choć nie pracuję bezpośrednio z dziećmi, przez pracę z dorosłymi ogromnie wyraźnie widzę ich dziecięce ślady. To, co potem psycholożki z Butterfly Centrum obserwują na bieżąco u młodych ludzi, idealnie się z tym pokrywa.

Sygnały bywają bardzo różne:

Wycofanie: dziecko przestaje opowiadać o sobie, bo czuje, że nie ma dla kogo.

Perfekcjonizm: każde potknięcie odbiera jak katastrofę, bo błędy traktuje jak zagrożenie relacji.

Przesadna samodzielność: nie prosi o pomoc, bo nauczyło się, że potrzeby przeszkadzają.

Zamknięcie emocjonalne: dziecko „nie ma problemów”, ale tak naprawdę nie ma też miejsca, w którym mogłoby je pokazać.

Zachowania ekstremalne: nadmierna ambicja albo całkowita rezygnacja.

W dorosłych to później wygląda jak: „Nie chcę nikogo obciążać”, „Sam sobie poradzę”, „Bliskość mnie stresuje”.

Oznacza to, że dziecko zamiast budować relację — budowało przetrwanie.

W Butterfly Centrum to psycholożki pracujące z dziećmi widzą ten mechanizm „u źródła”. Ja widzę konsekwencje tego braku w życiu dorosłych pacjentów, których historie często pokazują, jak mocno wczesne doświadczenia relacyjne wpływają na późniejsze funkcjonowanie.

Sport coraz częściej jest integralną częścią życia rodzin. Jak sport może stać się przestrzenią, w której odtrącenie emocjonalne się pogłębia?
– Sport jest piękną przestrzenią rozwoju, ale może stać się miejscem, gdzie dziecko próbuje zdobyć to, czego nie otrzymuje w relacji — akceptacji i kontaktu. To środowisko bardzo intensywne emocjonalnie: jest stres, porównywanie się, rywalizacja, porażki i sukcesy. Jeśli brakuje rozmowy o emocjach, sport przestaje być zabawą, staje się testem. Dziecko zaczyna żyć w przekonaniu, że musi osiągać dobre wyniki, by „zasłużyć” na uwagę. I co ważne — to nie musi być świadoma presja ze strony rodzica. Czasem wystarczy napięcie w głosie, szybkie komentarze po meczu, milczenie po porażce. Sport jest wtedy lustrem — pokazuje, czy dziecko czuje, że jest kochane niezależnie od wyniku.

Czy można powiedzieć, że rodzice nieświadomie „zastępują relację rozwojem”?
– Tak, to dość częsty mechanizm. Rodzic wierzy, że skoro dziecko ma wiele możliwości i rozwija się, to wszystko jest w porządku. Tymczasem rozwój nie zastąpi relacji. Dla dorosłego ważny jest progres. Dla dziecka — to, czy ma przy sobie człowieka, który jest ciekawy jego przeżyć. Dorośli inwestują w zajęcia, a dziecko inwestuje w kontakt. I kiedy kontaktu nie ma, powstaje luka, która później w dorosłości bywa opisywana jako „ ciągłe poczucie niedosytu”. Wspaniała psychoterapeutka i publicystka wielu książek, Agnieszka Kozak, często podkreśla, że „relacja jest przestrzenią, w której człowiek może odpocząć”. Dziecko bez tej przestrzeni odpocząć nie może.

Jak syndrom odtrącenia z dzieciństwa wpływa na dorosłe życie, z którym pracuje Pani na co dzień?
– To ogromny, ogromny obszar. Dorośli, którzy w dzieciństwie nie otrzymali emocjonalnej obecności, często mają trudności w kilku kluczowych obszarach:

Bliskość: jest dla nich stresująca, bo wiąże się z ryzykiem odrzucenia.

Granice: albo są sztywne, albo niewidoczne.

Samowartość: budowana na osiągnięciach, nie na tym, kim są.

Związek: przeżywają jak test — „czy tym razem ktoś mnie wybierze?”.

Perfekcjonizm: traktowany jak forma ochrony: „Jeśli zrobię wszystko idealnie, nikt mnie nie zostawi”.

Człowiek dorosły często nie rozumie, skąd to się bierze. Dopiero kiedy łączymy jego historię z pierwotnym brakiem relacji, widzi, że jego obecne emocje nie są „problemem”, lecz konsekwencją. Czasem w trakcie terapii ktoś mówi: „Ja nie potrzebuję, żeby rodzice byli idealni. Ja potrzebowałem, żeby byli.” To jest sedno syndromu odtrącenia.

Rodzic wierzy, że skoro dziecko ma wiele możliwości i rozwija się, to wszystko jest w porządku. Tymczasem rozwój nie zastąpi relacji.

A jak wygląda to z perspektywy rodziców? Przecież zdecydowana większość chce jak najlepiej — dlaczego więc dochodzi do takiego oddalenia?
– Rodzice mają dobre intencje, ale często żyją w chronicznym zmęczeniu. W świecie, w którym tempo pracy, oczekiwania społeczne i presja sukcesu są gigantyczne, relacja z dzieckiem staje się kolejnym zadaniem, zamiast być miejscem odpoczynku. Po drugie, wielu dorosłych samo wychowało się w domach emocjonalnie chłodnych — nikt ich nie nauczył, jak rozmawiać o uczuciach. Więc powielają schematy nie dlatego, że nie chcą bliskości, tylko dlatego, że nie wiedzą, jak ją budować. I po trzecie: rodzice często myślą, że „mają czas”, że relacja „zbuduje się później”. Ale dzieciństwo nie ma wersji roboczej. Ono dzieje się teraz.

Co może zrobić rodzic, który zorientował się, że brakuje relacji — szczególnie kiedy dziecko jest już w wieku szkolnym czy nastoletnim?
– Najważniejsze są trzy kroki:

  1. Nazwać to.

„Widzę, że byłam często obok, ale rzadko naprawdę z tobą. Chcę to zmienić.”

Dla dziecka takie zdanie to jak oddech po latach trzymania powietrza.

  1. Wprowadzić rytuały obecności.

Nie „czas jakościowy”, który bywa sztuczny, tylko codzienne drobne momenty, które dzieją się bez presji.

Chociażby 10 minut jazdy autem bez pośpiechu, bez telefonu, z ciekawością.

  1. Słuchać, nie poprawiać.

Dzieci nie potrzebują doskonałych odpowiedzi — potrzebują kogoś, kto ich naprawdę słucha. Wspomniana wcześniej Agnieszka Kozak mówi o „mikrorelacjach”, które zmieniają wszystko. I rzeczywiście, czasem to właśnie te najmniejsze momenty naprawiają najwięcej.

Co poradziłaby Pani rodzicom, których dzieci trenują sportowo i którzy boją się, że ich wsparcie jest odczytywane jako presja?
– W sporcie często pojawia się schemat: dzieci są zawożone na trening, odbierane z treningu, wszystko działa sprawnie logistycznie — ale pomiędzy tymi punktami brakuje kontaktu emocjonalnego. Rodzice zazwyczaj chcą dobrze, ale „jak poszło?” szybko zastępuje to, co najważniejsze: „Jak TY się tam czułeś?”. Wiele młodych sportowców — niezależnie od dyscypliny — przeżywa intensywne emocje związane z rywalizacją i porównywaniem się do innych. W takim kontekście nawet subtelne reakcje dorosłych mogą być interpretowane jako presja: szybki komentarz, skupienie na błędach, cisza po porażce czy porównania do rówieśników. Dla dziecka to sygnały bardzo silne, nawet jeśli nie są intencjonalne. Dlatego tak ważne jest, aby rodzic nie wchodził w rolę trenera. Jego obecność ma być przystanią, do której dziecko może wracać z każdą emocją — niezależnie od wyniku. Najbardziej wspierające zdania po treningu to te proste:

„Fajnie było cię dziś oglądać.”

„Widzę, że się starałeś.”

„Co sprawiło ci radość, a co było trudne?”

Sport potrafi pięknie rozwijać, jeśli towarzyszy mu rodzic, który widzi nie tylko rezultat, ale i człowieka, który za tym rezultatem stoi.

I na koniec. Jaka jest najważniejsza rzecz, którą rodzice powinni wiedzieć o relacji ze swoimi dziećmi?
– Że relacja to nie perfekcja, tylko obecność. Dziecko nie zapamiętuje ilości zajęć czy ilości sukcesów. Zapamiętuje uczucie, które miało przy rodzicu. I że naprawdę nie trzeba być idealnym. Wystarczy być prawdziwym — słuchającym, ciekawym, dostępnym. Relacja jest najbezpieczniejszym miejscem, jakie możemy dać dziecku. A kiedy to miejsce istnieje, dziecko poradzi sobie i w sporcie, i w życiu.

mgr Maria Miśkiewicz – psycholożka, absolwentka Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, właścicielka Butterfly Centrum Psychologiczno-Rozwojowe.

Swoje kompetencje rozwija, uczestnicząc w czteroletnim szkoleniu psychoterapeutycznym w nurcie poznawczo-behawioralnym (CBT).

W pracy łączy podejście CBT z indywidualnym, holistycznym dostosowaniem metod do potrzeb pacjenta.

Wspiera osoby dorosłe oraz pary w radzeniu sobie z trudnościami emocjonalnymi, wzmacnianiu poczucia własnej wartości i budowaniu satysfakcjonujących relacji.

Przyświeca jej motto: „Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku”, a symbol motyla towarzyszy jej pracy, wyrażając ideę przemiany i rozwoju.

Informacje na temat wolnych terminów u Pani Marii, uzyskać można poprzez kontakt telefoniczny 571579317 lub mailowo mariamiskiewicz.psycholog@gmail.com

Social media Butterfly Centrum:

https://www.znanylekarz.pl/placowki/butterfly-centrum-psychologiczno-rozwojowe

Facebook: https://www.facebook.com/profile.php?id=61555719691596

LinkedIn: https://www.linkedin.com/company/butterfly-centrum/

Instagram: https://www.instagram.com/butterfly.centrum/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *