Śląsk zatopił Arkę!
Śląsk znów górą! Wrocławianie z pasją i… wspomnieniami sprzed roku, pokonali Arkę Gdynia. Wrocław znów żył koszykówką!
W Hali Orbita kibice zobaczyli widowisko pełne emocji. Śląsk Wrocław pokonał Arkę Gdynia 87:68, potwierdzając, że nawet mimo problemów kadrowych, wrocławianie wciąż potrafią grać jak zespół z wielkim sercem.
Początek spotkania był wyrównany obie drużyny wymieniały ciosy, a gra toczyła się kosz za kosz. Arka stawiała twarde warunki, ale z biegiem czasu to gospodarze zaczęli przejmować inicjatywę. W drugiej kwarcie Śląsk złapał swój rytm, a publiczność poczuła, że w powietrzu unosi się znajoma atmosfera – echo pamiętnego starcia sprzed roku. W sezonie 2024/25 Śląsk również wygrał z Arką, lecz dopiero po dramatycznym, niezwykle emocjonującym meczu. Tamto spotkanie przeszło do historii dzięki znakomitej grze Łukasza Kolendy, który wtedy reprezentował właśnie Arkę Gdynia. Dla kibiców z Wrocławia było to wydarzenie szczególne, Kolenda przecież to były zawodnik Śląska, który w zielono-biało-czerwonych barwach zdobywał pierwsze poważne koszykarskie doświadczenie. Dziś występuje w niemieckim Rostock, ale jego nazwisko wciąż wzbudza emocje. Nie brakowało też innych ciekawych wątków personalnych. Stefan Djordjević, który w poprzednim sezonie grał dla Arki, od tego roku broni już barw Śląska. Niestety, z powodu urazu nie mógł wystąpić w tym meczu, podobnie jak De’Jon Davis. Braki kadrowe nie osłabiły jednak ducha drużyny, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zmobilizowały wrocławian. Prawdziwy koncert zagrał Kadre Gray, który był liderem Śląska przez cały mecz. Kanadyjski rozgrywający zdobył 25 punktów, trafiając w ważnych momentach i prowadząc grę z ogromnym spokojem i klasą. Świetnie wspierał go Noah Kirkwood, który dorzucił 18 punktów, imponując skutecznością i ofensywną kreatywnością. Po chorobie do gry wrócił Iusuf Sanon, który wniósł ogrom energii, a Ajdin Penava, wracający po kontuzji, przypomniał, jak cenny jest jego spokój i wszechstronność pod koszem. Na parkiecie pojawiło się również dwóch debiutantów. Wojciech Siembiga rozegrał swoją pierwszą minutę w Orlen Basket Lidze, a Tymoteusz Sternicki spędził na parkiecie ich aż cztery, pokazując odwagę i energię, która ucieszyła wrocławską publiczność.
Ten mecz to bardzo dobry prognostyk dla Śląska. Gdy zabrzmiała końcowa syrena, a tablica pokazała wynik 87:68, hala eksplodowała z radości. Kibice bili brawo, śpiewali klubowe pieśni i świętowali kolejne zwycięstwo swoich ulubieńców.
To nie był tylko mecz, to była historia, która zatoczyła koło, połączyła przeszłość z teraźniejszością i przypomniała wszystkim, że w Śląsku Wrocław tradycja, emocje i walka zawsze idą w parze. Bo Śląsk to więcej niż drużyna. To pamięć, pasja i serce bijące w rytmie koszykarskiego Wrocławia.












































